sobota, 18 maja 2013

Rozdział 5


Bałem się powiedzieć jej prawdę. Zabolało by ją to, nie wiem jak to zniesie, takich rzeczy nie dowiaduje się codziennie.Co innego jest gdy mam to powiedzieć kumplowi, a co dopiero dziewczynie. Spojrzałem na Lucy która wpatrywała się we mnie jak zaczarowana. Widziałem młodą, energiczną dziewczynę, w której oczach mieszały się jednocześnie złość, przestrach, smutek, ale także szczęście, odwaga i pewność siebie. Zależało jej na tym, żebym powiedział jej prawdę, ale moim zdaniem to nie było dobre wyjście, ale też nie chciałem jej kłamać, dla jej dobra, dla mojej księżniczki ze snu. Westchnąłem głośno i odwróciłem głowę w stronę okna, nie potrafiłem powiedzieć jej to patrząc w oczy, bałem się co w nich zobaczę. Układałem sobie wszystko w głowie, a zdarzenia szybko mijały mi w głowie. Byłem tak cholernie głupi, gdybym mógł cofnąć czas, nic bym nie zrobił. Zamknąłem oczy, by po chwili ponownie je otworzyć. Biorąc ostatni głęboki wdech, zacząłem opowiadać najgorsze wydarzenie w moim życiu.
-Miałem wtedy 16 lat, byliśmy na imprezie ze znajomymi. Kumpel załatwił jakieś nowe dragi od jakiegoś rosjanina. Chcieliśmy je wypróbować, zabawić się, tak jak ci wszyscy starsi, pokazać, że jesteśmy twardzi. Ale w rezultacie tylko ja odważyłem się je wziąć, kupel stwierdził, że już rano brał, więc teraz odpuści, mogę założyć się, że bał się wziąć. - urwałem kiedy przed sobą zobaczyłem tą dziewczynę, energicznie potrząsnąłem głową, a obraz się rozmazał. Ta część , którą teraz powiedziałem była stosunkowo łagodna, w porównaniu do tego co było później. - Zacząłem wciągać, i wciągać. Czułem się zajebiście, taki lekki, nic mnie nie martwiło, to dla mnie było lepsze od wszystkiego, sama rozumiesz. - stwierdziłem biorąc głęboki wdech. - Na początku imprezy poznałem jedną dziewczynę, bardzo mi spodobała, ale w ten nie odpowiedni sposób. - wiedziałem, że Lucy się we mnie wpatruje, wiedziałem też, że moja nie pewność ją przestraszyła, na pewno wie, iż ta historia nie może mieć dobrego końca, skoro nawet takiego początku nie miała. - Chciałem ją zaliczyć, zaimponować kolejny raz. Ledwo trzymałem się na nogach, ale podszedłem do niej, zaczęliśmy się całować, było bardzo miło, ona tego chciała. Pociągnąłem ją za rękę i zaprowadziłem do sypialni, nie miała nic przeciwko, ale zacząłem się do niej dobierać. - Lucy zdjęła z mojego kolana dłoń co wcale mnie nie motywowało do dalszego mówienia - Nie wiedziałem co wtedy robię, byłem naćpany. - zacząłem panikować, wstałem z miejsca i podszedłem do okna, za którymi były metalowe kraty - Ona mnie odpychała, jednak nie chciała. Musiała się opamiętać, ale byłem zbyt napalony, żeby przestać, a to gówno w mojej krwi nie pomagało w sytuacji, jeszcze bardziej mnie nakręcało, myślałem, że jestem wolny, mogę robić wszystko. Przywarłem ją do ściany, ona mnie odpychała, zaczęła krzyczeć, podobało mi się to, cholernie. Gdy pozbyłem się jej ubrać, zrobiłem to... - przełknąłem ślinę. - ja, ją zgwałciłem. - wyszeptałem wstydząc się za siebie. Nadal na nią nie parzyłem, bałem się, tak ja Justin Bieber bałem się, że w jej oczach zauważę wstręt, obrzydzenie, nienawiść, strach, ból. Nie byłem pewny czy kontynuować, ale ona zasługiwała na prawdę.
- Po kilku minutach wyrwała mi się, cała czerwona z płaczu, wiedziałem też, że ją bolało, nie byłem delikatny, nie patrzałem na to. Usiadłem na łóżku i obserwowałem ją. Zaczęła głośno krzyczeć o pomoc, wszyscy zaczęli się zbierać, chcieli wchodzić do sypialni, walili w drzwi. Ona płakała i krzyczała. Nie wytrzymałem i uderzyłem ją. Złapała się wtedy za obolały policzek, wtedy dotarło do mnie co zrobiłem. Wyszedłem na balkon zapalić, chciałem ją wypuścić, ale nie mogłem, ona by powiedziała co ja.. ja jej zrobiłem. - opowiadałem przeżywając to od nowa, teraz uświadomiłem sobie, że nie bałem się tylko reakcji Lucy, bałem się wracać do tego momentu, nie mogłem znieść myśli, że ja byłem w stanie to zrobić, bycie na haju, wcale mnie nie usprawiedliwia. - Ona poszła za mną, nie wiem czemu, oparła się o barierkę, łzy nadal spływały po jej policzkach. Podszedłem do niej i ją zacząłem przepraszać, żałowałem tego. Ona powiedziała mi, że jestem dupkiem, skurwysynem, wypomniała mi to, iż odebrałem jej dziewictwo. Powinna to zrobić z osobą, którą kocha, a nie z tą co miała na nią chwilową ochotę. Zaczęła mnie uderzać gdzie popadnie, wkurzyłem się maksymalnie i popchnąłem ją mocno, za mocno. - przerwałem zamknąłem oczy, w moich uszach na nowo rozbrzmiał jej przestraszony krzyk, który po chwili ucichł. - Wypadała z balkonu, a ja jej nie łapałem, najpierw starała się utrzymać, złapała daszek, błagała o to bym ją podciągnął, ale ja nic nie robiłem, stałem nic nie robiąc z tego. Jej ręka ześlizgnęła się i spadała, w dół, w dół, wychyliłem się za nią. Już leżała nieruchoma, wokół niej natychmiastowo była kałuża krwi, już nie żyła. W tym momencie nic nie czułem. Ludzie słysząc huk, wybiegli na ogródek, gdy ją zobaczyli reagowali różnie, jedni uciekli, drudzy piszczeli, krzyczeli, a tylko jeden zadzwonił po policję, ona przyjechała i mnie zabrała, od razu powiedziałem, że to ja zrobiłem. W tamtej chwili już na niczym mi nie zależało. - skończyłem, tępo patrzyłem w dal, po kilku minutach ciszy, zabrałem w sobie siłę i podszedłem do blondynki. Zauważyłem w jej oczach to czego zauważyć nie chciałem. Usiadłem obok niej, chowając twarz w dłonie. Czekałem, aż ona coś powie, ale nie mogłem się doczekać, nadal milczała.

Lucy's POV

Historia zaczęła się nie winie, skończyła się okropnie. Z każdym dalej wypowiadanym słowem przez szatyna, zaczął się strach, wstręt, osłupienie, zaskoczenie, ból. Nie odzywałam się, nie miałam pojęcia co powiedzieć. "Będzie dobrze Justin", "Nie martw się, było minęło", "Każdemu się zdarza", "Cieszę się, że mi to powiedziałeś"? Nic nie pasowało. Otwierałam co chwilę usta, aby w końcu jakoś zareagować, ale za każdym razem znów je zamykałam. W moim gardle pojawiła się wielka gula, atmosfera między nami była napięta. Nie mogę uwierzyć, Justin potulny Bieber zrobił coś tak okropnego. Zabrał jej jedną z najważniejszych rzeczy, a później pozbawił jej wszystkiego. WSZYSTKIEGO. Jak miała się czuć jej rodzina, jej przyjaciele? Wyszła się zabawić, a już nie wróciła, nie mogła. Popatrzałam kątem oka na chłopaka, miał schowaną twarz, żałował tego, wiem to, ale czasem wyrzuty sumienia nie wystarczą. Wstałam i wyszłam z celi, tak po prostu zostawiłam go z myślami sam na sam. Przebyłam kilka metrów i zawróciłam, on powiedział mi to w zaufaniu, a ja odstawiłam go w bok. Dobrze robisz Lucy. Usłyszałam cichy głos w moim umyśle, ale jednak weszłam z powrotem do pomieszczenia, a nastolatek podnosząc wzrok, bardzo się zdziwił. Cóż, gdybym była na jego miejscu, też bym tak zareagowała. Zajęłam moje wcześniejsze miejsce.
- Lucy, księżniczko, proszę. Powiedz coś. - błagał mnie, łamiącym się tonem. Pierwszy raz spojrzał mi w oczy, do kiedy zaczął opowiadać. W jej spojrzeniu widziałam to, co czułam w swoich.
- Co ja mam ci teraz odpowiedzieć Justin? - zapytałam się, bo ja nie miałam pojęcia, nawet najmniejszego. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, kiedy on na czymś się zastanawiał. - Co byś chciał ode mnie usłyszeć? - zadałam kolejne pytanie, odwróciłam się do niego przodem, odchrząknęłam zwracając jego uwagę na sobie, liczyłam na odpowiedź.
- Że się mnie nie brzydzisz, że wiesz, iż postąpiłam źle, ale nie opuścisz mnie, to bym chciał usłyszeć. - stwierdził z nadzieją w głowie, to było za dużo, jak na tą chwilę. On zrobił coś tak okropnego i mam pogłaskać go po głowie?
- Nie mogę ci tego powiedzieć. - szepnęłam patrząc w jego smutne tęczówki. Nie chciałam go kłamać, nienawidzę tego robić. Wyznaję zasadę, że lepiej mówić najgorszą prawdę, niż najlepsze kłamstwo. - Co z naszym układem? - przeszłam do rzeczy, mimo to, że zrobił takie świństwo, nasz zakład bym przy życiu, cokolwiek.
- Aktualny, sama wiesz, ale teraz, gdy wiesz co zrobiłem, możesz się wycofać, bo inaczej przecież jesteś moja, mogę robić wszystko, chłopak i dziewczyna, pamiętasz? - zaśmiał się łobuzersko i na twarzy, po wcześniejszych emocjach nie było ani śladu, tak jakby wydarzenie sprzed chwili nie miało miejsca.
- Kiedy dostanę to co chcę?
- Za dwa tygodnie, nie mam pewności, że dokonasz obietnicy, zresztą dragi się szybko nie załatwią.  - powiedział tonem, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Wpatrywał się tak we mnie przez kilka sekund, i nagle przybliżył twarz do mojej twarzy. Nasze nosy się stykały, przesunął usta do mojego ucha i cicho szepnął - 22:30, nasze miejsce.

~

Zastanawiałam się co może znaczyć "nasze miejsce". Po całym zajściu, po prostu wyszedł z celi, zostawiając mnie tam samą, więc wróciłam do siebie. Leżałam tak na łóżku, i ciągle się zastanawiałam, gdzie może być nasze miejsce, do głowy przychodziły mi różne miejsca. Pomyślałam o szczególnym miejscu, gdzie zaszła cała nasza kłótnia, więc postanowiłam tam iść. Opuszczone miejsce, gdzie nikt nie przychodził. Był środek lata, więc słońce jeszcze świeciło. Weszłam w zaułek i spojrzałam w dal. Stał, on tam stał, a właściwie siedział. Dobra, półstał, półsiedział, oparty o murek na wysokość jego bioder ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Cholera, czemu to słońce akurat teraz musi tak kusząco tańczyć po jego twarzy? Przygryzłam lekko wargę i podeszłam bliżej do niego. Gdy mnie ujrzał od razu zrobił krok w przód. Nie mówiąc nic uniósł moją twarz i spojrzał prosto w moje oczy. Miałam ochotę chłonąć go z całej siły. Patrzył z czułością. Jakby miał przed sobą najcenniejszy skarb, którego nie chce stracić. W każdym jego oddechu, w każdym niewidzialnym ruchu był zamknięty mały atom szczęścia, który uwalniał się co chwilę, przyspieszając mój puls o kolejne lata świetlne. I zamknął mnie w swoich ramionach, otaczając nas delikatną mgiełką malinowego zapachu. Czułam do niego... obrzydzenie, po tym co mi opowiedział. Jak mógł zgwałcić bezbronną dziewczynę? Spojrzałam prosto w jego oczy, a jego dłonie zjechały niżej, trzymał je na moich biodrach. Zaczął się śmiać. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam się na niego pytająco.
-Mam coś. - zaśmiał się i zdjął ręce z moich bioder. Oparł się o ściankę i zaczął grzebać w kieszeni, wyciągnął coś szybko z kieszeni i zamknął to w dłoni. Byłam strasznie ciekawa co on takiego tam chowa.
-Co tam masz? - odepchnęłam się i podeszłam bliżej do Justina. Justin uśmiechnął się szeroko i odwrócił głowę, podeszłam bliżej. - Co tam masz? - powtórzyłam wcześniej zadane pytanie. Justin powoli zaczął otwierać rękę, gdy zobaczyłam co ma w ręce.. oczy mi się zaświeciły.
-Postanowiłem załatwić to wcześniej, więc.. należy mi się coś, tak? - wydął usta. W ręce miał woreczek z białym proszkiem, były to narkotyki. Dla dragów mogłam zrobić wszystko. Powiesiłam się na jego szyi i wpiłam się w jego usta. Ta chwila trwała krótko, bo od razu się oderwałam i spojrzałam na dragi które miał w ręce. Nie zmieniając pozycji, wyciągnął rękę przed siebie i podał mi woreczek. Kucnęłam i oparłam się o murek, spojrzałam na Justina, który powtarzał moją czynność. Ręce mi się trzęsły. Od dawna nie brałam dragów. Otworzyłam woreczek i delikatnie rozsypałam go nad kciukiem. Przyłożyłam nos i pociągnęłam.
Czułam się jak w niebie.







@flawlessjustins
@niustinn dawniej @justsejswaggie



Rozdziały ♥